
Oskarżonych jest czterech mężczyzn. Ciążą na nich zarzuty posiadania i handlu dopalaczami oraz sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Handlarze mieli ze sobą współpracować. W ich asortymencie miały być m.in.: 3-CMC, 4-CMC, 3-MMC, hexen. W tej sprawie toczy się również proces przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie oskarżonymi są ich rzekomi partnerzy.
Latem 2018 r. w ciągu zaledwie tygodnia zmarło 10 osób zatrutych dopalaczami. W Sądzie Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces w sprawie dilerów, którzy sprzedali niektórym z nich towar.
Latem 2018 r. media w całym kraju informowały o kolejnych zgonach osób zażywających dopalacze. Ludzie coraz częściej umierali, zwłaszcza w województwie łódzkim, gdzie na przełomie lipca i sierpnia w przeciągu zaledwie tygodnia zmarło 10 osób.
Po tych wydarzeniach zatrzymano kilkanaście osób, a Prokuratura Krajowa przygotowała akt oskarżenia przeciwko 12 osobom. Dwa lata później w gmachu Sądu Okręgowego w Łodzi ważą się losy czterech z nich. Proces w tej sprawie rozpoczął się 20 lipca.
Zarzuty dla handlarzy dopalaczami
Oskarżonych jest czterech mężczyzn. Ciążą na nich zarzuty posiadania i handlu dopalaczami oraz sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. To nie wszystko.
Damiana N. obarczono śmiercią dwóch osób, które zmarły 23 lipca, i jednej 24 lipca. Dwóch mężczyzn i kobieta mieli zażyć towar kupiony u N.
Towar Patryka K. miał według prokuratury poskutkować śmiercią jednego mężczyzny.
Handlarze mieli ze sobą współpracować. W ich asortymencie miały być m.in.: 3-CMC, 4-CMC,3-MMC, hexen. W tej sprawie toczy się również proces przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie oskarżonymi są ich rzekomi partnerzy.
"Naprawiam życie moim klientom"
Na sali rozpraw Rafał N. nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień i oznajmił, że będzie odpowiadał tylko na pytanie obrońcy. Równie milczący był w prokuraturze. W protokole z przesłuchania zanotowano dosłownie kilka zdań, m.in. "Naprawiam życie moim klientom". Łukasz P. przyznaje się do sprzedaży i posiadania, zaprzecza, by przyczynił się do śmierci.
Nie ukrywa, że handlował. Tłumaczy, że nie był najbardziej rozchwytywanym dilerem, bo obsługiwał tylko do godz. 22. - Nie wnikam, co ludzie z tym robią. Uważam, że moje dopalacze są bezpieczne. Sam ich używam. Nikt mi się nie skarżył - mówił w prokuraturze.
Sam wylądował w szpitalu
Patryk K. przyznaje się do winy. Przed sądem nie składa wyjaśnień, ale sąd odczytuje, co powiedział w prokuraturze. Ma dzieci, ale zaznacza, że dopalacze zawsze trzymał w bezpiecznym miejscu. Do handlu zmusiła go sytuacja ekonomiczna. Któregoś razu towar kupił w internecie. Był opisany jako "produkt do badań chemicznych". - Jedną sztukę spróbowałem i wylądowałem w szpitalu - mówił. Pogotowie wezwała partnerka, bo K. miał mieć problemy z oddychaniem, ciemną twarz, sine wargi. Po pięciu dniach opuścił szpital na własne żądanie.
Drugą działkę sprzedał klientowi z internetu. Trzecią zutylizował.
Przekonuje, że mężczyzna, któremu sprzedał dopalacz, był bardzo zdenerwowany. A gdy odbierał od niego zamówienie, miał ze sobą także inne dopalacze. To o jego śmierć obwiniony jest handlarz.
Damian N. przyznał się do posiadania i handlu, ale stanowczo sprzeciwia się, aby przyczynił się do czyjegoś zgonu. Nie chciał składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytanie pytania kogokolwiek poza obrońcą. W prokuraturze wyjaśnił, że substancje kupował przez ogłoszenia zamieszczane w internecie. Po towar z dostawcą umawiał się np. w McDonaldzie przy autostradzie A1.
Prokuratura zabezpieczyła telefon, którego używał do kontaktu z klientami i innymi handlarzami. Zapytany o listę kontaktów, opowiada - choć bez nazwisk - o swoich klientach: parze, która w środku nocy szła po towar spod stadionu Widzewa na ulicę Łagiewnicką, o mężczyźnie, który chciał płacić sprzętami z własnego domu, o tym, jak umówił się z klientką pod szpitalem i ku jego zdziwieniu z budynku wyszła kobieta w białym kitlu, najwyraźniej pracowniczka służby zdrowia.
- Chciała potem kupić znacznie więcej, ale bałem się z nią spotykać - powiedział.
Mężczyznom grozi do 12 lat więzienia.
Recommended Comments
There are no comments to display.
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.